@sagremor: Mieszasz dwa pojęcia - wynagrodzenie i podatki dochodowe. Korwin wyjaśnił schemat, który dla każdego podatkowca jest banalny - jeżeli podnosisz wynagrodzenie dla pracownika to podnosisz wynagrodzenie brutto czyż nie? Powoduje to tyle, że nie możesz po prostu podnieść pracownikowi pensji o 500 zł "na rękę" i cześć. Musisz od tego wybulić podatki, więc cała podwyżka kosztuje znacznie więcej. Zauważ, że wynagrodzenie brutto 2000 zł czyli niecałe 1500 zł netto kosztuje pracodawcę łącznie ponad 2400 zł, a zatem państwowych narzutów jest za prawie 1000 zł. Kiedy dorzucisz te 500 na rękę to będzie już 2800 brutto, a całkowity koszt pracodawcy około 3300 zł. Gdzie pracodawca ma to sobie odbić? Na usługach/produktach. Jak naliczany jest VAT? Jest to podatek obrotowy o charakterze neutralnym co oznacza, iż obciąża końcowy etap obrotu, którym co do zasady jest konsument, a pracodawcy przysługuje prawo do obniżenia należnego o naliczony. Oznacza to, że jeżeli sprzedawał chleb za 3 zł netto, a teraz przez podwyżki sprzedaje za 3,3 zł netto to podatek VAT teraz uiszczasz od 3,3 zł netto. Nie widzisz, że to tylko maszynka na dojenie forsy? Ty dostajesz wyższą pensję, ale musisz płacić więcej podatków dochodowych, ale też kupując produkt płacisz nie tylko więcej za sam produkt, bo pracodawca ma wyższe koszty uzyskania przychodu, ale też wyższy podatek od wartości dodanej czyli VAT. To proces podobny do inflacji tylko, że inflacja po prostu polega na utracie siły nabywczej przez pieniądz, a tutaj zaś rząd robi na Tobie biznes, bo Ty możesz żyć na tej samej stopie życiowej jak żyłeś choć masz wyższą pensję, ale koszty konsumpcji wzrosły, więc nie odczuwasz tej podwyżki, a rząd zaś ma więcej do wydania. Administracja to dziura bez dna - niech już nikt nie sprzedaje gadek, że zadłużamy się o X, bo tyle nam brakuje - nie, tyle mogą to tyle pożyczają. Jeżeli dochody budżetu byłyby 2 razy wyższe to co myślisz, że mielibyśmy nadwyżki budżetowe? Pfff i tak by to wydali, a jeszcze zaciągali by co roku deficyt...czemu? Bo by mogli Jeżeli chcesz poruszyć konkretny temat: podatki, wynagordzenia, gospodarka, koszty administrowania krajem lub inny to wal konkretnie, a nie mieszasz pojęcia.

@sagremor: Mieszasz dwa pojęcia - wynagrodzenie i podatki dochodowe. Korwin wyjaśnił schemat, który dla każdego podatkowca jest banalny - jeżeli podnosisz wynagrodzenie dla pracownika to podnosisz wynagrodzenie brutto czyż nie? Powoduje to tyle, że nie możesz po prostu podnieść pracownikowi pensji o 500 zł "na rękę" i cześć. Musisz od tego wybulić podatki, więc cała podwyżka kosztuje znacznie więcej. Zauważ, że wynagrodzenie brutto 2000 zł czyli niecałe 1500 zł netto kosztuje pracodawcę łącznie ponad 2400 zł, a zatem państwowych narzutów jest za prawie 1000 zł. Kiedy dorzucisz te 500 na rękę to będzie już 2800 brutto, a całkowity koszt pracodawcy około 3300 zł. Gdzie pracodawca ma to sobie odbić? Na usługach/produktach. Jak naliczany jest VAT? Jest to podatek obrotowy o charakterze neutralnym co oznacza, iż obciąża końcowy etap obrotu, którym co do zasady jest konsument, a pracodawcy przysługuje prawo do obniżenia należnego o naliczony. Oznacza to, że jeżeli sprzedawał chleb za 3 zł netto, a teraz przez podwyżki sprzedaje za 3,3 zł netto to podatek VAT teraz uiszczasz od 3,3 zł netto. Nie widzisz, że to tylko maszynka na dojenie forsy? Ty dostajesz wyższą pensję, ale musisz płacić więcej podatków dochodowych, ale też kupując produkt płacisz nie tylko więcej za sam produkt, bo pracodawca ma wyższe koszty uzyskania przychodu, ale też wyższy podatek od wartości dodanej czyli VAT. To proces podobny do inflacji tylko, że inflacja po prostu polega na utracie siły nabywczej przez pieniądz, a tutaj zaś rząd robi na Tobie biznes, bo Ty możesz żyć na tej samej stopie życiowej jak żyłeś choć masz wyższą pensję, ale koszty konsumpcji wzrosły, więc nie odczuwasz tej podwyżki, a rząd zaś ma więcej do wydania. Administracja to dziura bez dna - niech już nikt nie sprzedaje gadek, że zadłużamy się o X, bo tyle nam brakuje - nie, tyle mogą to tyle pożyczają. Jeżeli dochody budżetu byłyby 2 razy wyższe to co myślisz, że mielibyśmy nadwyżki budżetowe? Pfff i tak by to wydali, a jeszcze zaciągali by co roku deficyt...czemu? Bo by mogli Jeżeli chcesz poruszyć konkretny temat: podatki, wynagordzenia, gospodarka, koszty administrowania krajem lub inny to wal konkretnie, a nie mieszasz pojęcia.

@sagremor: Mieszasz dwa pojęcia - wynagrodzenie i podatki dochodowe. Korwin wyjaśnił schemat, który dla każdego podatkowca jest banalny - jeżeli podnosisz wynagrodzenie dla pracownika to podnosisz wynagrodzenie brutto czyż nie? Powoduje to tyle, że nie możesz po prostu podnieść pracownikowi pensji o 500 zł "na rękę" i cześć. Musisz od tego wybulić podatki, więc cała podwyżka kosztuje znacznie więcej. Zauważ, że wynagrodzenie brutto 2000 zł czyli niecałe 1500 zł netto kosztuje pracodawcę łącznie ponad 2400 zł, a zatem państwowych narzutów jest za prawie 1000 zł. Kiedy dorzucisz te 500 na rękę to będzie już 2800 brutto, a całkowity koszt pracodawcy około 3300 zł. Gdzie pracodawca ma to sobie odbić? Na usługach/produktach. Jak naliczany jest VAT? Jest to podatek obrotowy o charakterze neutralnym co oznacza, iż obciąża końcowy etap obrotu, którym co do zasady jest konsument, a pracodawcy przysługuje prawo do obniżenia należnego o naliczony. Oznacza to, że jeżeli sprzedawał chleb za 3 zł netto, a teraz przez podwyżki sprzedaje za 3,3 zł netto to podatek VAT teraz uiszczasz od 3,3 zł netto. Nie widzisz, że to tylko maszynka na dojenie forsy? Ty dostajesz wyższą pensję, ale musisz płacić więcej podatków dochodowych, ale też kupując produkt płacisz nie tylko więcej za sam produkt, bo pracodawca ma wyższe koszty uzyskania przychodu, ale też wyższy podatek od wartości dodanej czyli VAT. To proces podobny do inflacji tylko, że inflacja po prostu polega na utracie siły nabywczej przez pieniądz, a tutaj zaś rząd robi na Tobie biznes, bo Ty możesz żyć na tej samej stopie życiowej jak żyłeś choć masz wyższą pensję, ale koszty konsumpcji wzrosły, więc nie odczuwasz tej podwyżki, a rząd zaś ma więcej do wydania. Administracja to dziura bez dna - niech już nikt nie sprzedaje gadek, że zadłużamy się o X, bo tyle nam brakuje - nie, tyle mogą to tyle pożyczają. Jeżeli dochody budżetu byłyby 2 razy wyższe to co myślisz, że mielibyśmy nadwyżki budżetowe? Pfff i tak by to wydali, a jeszcze zaciągali by co roku deficyt...czemu? Bo by mogli Jeżeli chcesz poruszyć konkretny temat: podatki, wynagordzenia, gospodarka, koszty administrowania krajem lub inny to wal konkretnie, a nie mieszasz pojęcia.

@Czupur82: No nie wiem, zawrotnej prędkości raczej nie miał, a i przód mu nie nurkował przed uderzeniem, więc wcale nie wygląda to na heroiczne gniecenie hamulca, a raczej na moment nieuwagi kierowcy

@Czupur82: No nie wiem, zawrotnej prędkości raczej nie miał, a i przód mu nie nurkował przed uderzeniem, więc wcale nie wygląda to na heroiczne gniecenie hamulca, a raczej na moment nieuwagi kierowcy

@matrix14xxx: Zmartwię Cię, ale jedyne co pozostaje po mnie mokre to twarz Twojej dziewczyny/żony.

@wild2nite: Nie tylko Ruscy...ja też lubię zap.ierdalać <3 Wiesz jaką zaje.bistą chmurę się za sobą zostawia kiedy w solidną ulewę pędzisz 200 km/h? Czuję się jak pocisk <3

@matrix14xxx: Zmartwię Cię, ale jedyne co pozostaje po mnie mokre to twarz Twojej dziewczyny/żony.

@wild2nite: Nie tylko Ruscy...ja też lubię zap.ierdalać <3 Wiesz jaką zaje.bistą chmurę się za sobą zostawia kiedy w solidną ulewę pędzisz 200 km/h? Czuję się jak pocisk <3

Ja obstawiam, że to coś z zakłócaniem ciszy nocnej lub ogólnie z tym, że sąsiedzi mają u siebie melinę i sprowadzają bydło. Na takich nie ma rady - nawet jeżeli sprawa pójdzie do sądu to co im zrobią...przecież nie eksmisję, więc pozostaje się wyprowadzić.

@yebiemieto: No wiesz specjaliści od kątów w internetach Jakby się uczył na matematyce to by odkrył, że przy 90 stopniach to ten statek by leżał na boku i miał połowę pokładu pod wodą, więc 80 wyglądałoby niewiele lepiej.

@sagremor: Kolega j.w. i dorzucam choćby Modlińską, a także o ile dobrze kojarzę to i jej przedłużenie jadąc od strony Jabłonnej czyli Jagielońska. Ty chyba w Warszawie to rzadko bywasz, co? Oo kolejny przykład - Batorego przed łukiem kiedy przechodzi w Boboli - choć łuk jest całkiem ostry to nie raz widziałem Porschaki czy inne autka, które wychodzą z niego pod 100 km/h i tną do przodu, a tym bardziej auta jadące od skrzyżowania z Niepodległości. Zwłaszcza w nocy lepiej tam szybko zniknąć z pasów W Wawie masz masę przejść dla pieszych bez sygnalizacji świetlnych dla pojazdów, a jeszcze kiedy mówimy o względnie dobrej jakości drodze wielopasmowej to zwłaszcza w nocy nie ma się co dziwić, że nie brakuje amatorów na pociśnięcie sporo ponad 100 km/h, no ale jeżeli ktoś kupuje np. ZR1 to nie po to żeby mielić się jak jakaś happy rodzinka w Golfie kombi 1.6 LPG. Ja wiem - na tor - szkoda, że do Poznania torów tutaj tyle, że aż sam nie wiem na który się wybrać

@Niewidoczny: Stary masz 100% racji - w stolicy choćby jest pełno 3-pasmówek gdzie nie jeździ się przepisowe 50,60,70,80 km/h (takie zwykle mają limity), a np. 100-120 km/h. Wiem, że to piractwo, ale jeżeli na to nie mamy wpływu to chociaż nie róbmy ku.rwa cyrku, że na takiej drodze jakiś jełop na prawym pasie tzw. "niedzielny kierowca", który leci sobie te 50 km/h i najchętniej na każdych światłach by miał czerwone, bo mu nie śpieszno, wręcz podziwia sobie otoczenie - puszcza pieszego. Ciekawe co ma zrobić wtedy reszta jadąca te 100 km/h. Jak Ty zahamujesz to masz szanse, że ktoś Ci w dupę przyp.ierdoli. Pieszy poczeka, sam zawsze jako pieszy czekam nie kombinuję, bo jeżdżę autem i wiem, że pieszy to nie latarnia - zwłaszcza w nocy.

@Chris: Kiedyś byłem taką chodzącą fają co tylko lizała dupy kobietom jako nastolatek i wiele z tego nie miałem Zmieniłem nastawienie na bardziej takie szorstkie w niektórych aspektach i uwierz, że choć dla Ciebie "dupek" to kobietom się to podoba Czytałeś kiedyś książki o podrywie? Nie mówię tu o big love i innych tandetach, a o tym jak wyrwać kobietę w jeden wieczór - na jeden wieczór lub wieczorów wiele, ale z kontrolą po swojej stronie. Najlepszym dowodem na skuteczność była jedna z moich byłych gdzie rozstała się ze mną dla innego, ja jej lizałem tyłek, gadałem wróć itp., nawet raz udało mi się zaprosić ją do restauracji i tak przez tydzień, ale uznałem, że spróbuję metody na "dupka" - olałem ją z dnia na dzień, przestałem pisać, odpowiadać na sms, wywaliłem z fb itd. Stary 2 tygodnie i z płaczem wydzwaniała, że tęskni i kocha, a z tamtym nie może się spotykać, bo cały czas myśli o mnie. Kiedy już zacząłem od niej odbierać, ale wybiórczo podobnie odpisywać na co któryś sms z 2-3h opóźnieniem - stary miałem ją w garści jak ptaszka w klatce i tylko ode mnie zależało co dalej Może odwołanie do walnięcia w twarz poduszką jest daleko idące, ale sedno jest jedno - kobiety lubią dupków, którzy je kontrolują pod warunkiem, że nie czują się kontrolowane, a nawet mają wrażenie, że to one rządzą choć ze świadomością stanowczego partnera. Może to i bardzo przedmiotowe podejście do związku, ale działa. Oczywiście zapoznanie się to inna bajka i wymaga innych technik - są kobiety, którym marzy się rycerz na rumaku, który będzie o nich wiersze pisać i taką partyjkę się rozgrywka inaczej aniżeli kobietę twardo stąpającą po ziemi, która chce faceta, który ma status, atrakcyjny wygląd i nie zawodzi w łóżku. Swoją drogą po co się silić na marzycielki - uszy więdną od słuchania ich, a przecież trzeba stwarzać pozory w pełni zainteresowanego...ba nawet odpowiadać merytorycznie.

@Hortex: Czemu nie śmieszne? Wyluzuj stary, co Ty modły na cześć kobiet oddajesz jak do figurek? Przecież nie wsadził jej pięści między oczy, ok? Skakała jak debilka to jej pokazał jak się walczy na poduszki Lubisz jak ktoś nad Tobą ustanie i Cię wku.rwia nie tylko słownie, a jeszcze stuka czymś?

@sagremor: Kolega j.w. i dorzucam choćby Modlińską, a także o ile dobrze kojarzę to i jej przedłużenie jadąc od strony Jabłonnej czyli Jagielońska. Ty chyba w Warszawie to rzadko bywasz, co? Oo kolejny przykład - Batorego przed łukiem kiedy przechodzi w Boboli - choć łuk jest całkiem ostry to nie raz widziałem Porschaki czy inne autka, które wychodzą z niego pod 100 km/h i tną do przodu, a tym bardziej auta jadące od skrzyżowania z Niepodległości. Zwłaszcza w nocy lepiej tam szybko zniknąć z pasów W Wawie masz masę przejść dla pieszych bez sygnalizacji świetlnych dla pojazdów, a jeszcze kiedy mówimy o względnie dobrej jakości drodze wielopasmowej to zwłaszcza w nocy nie ma się co dziwić, że nie brakuje amatorów na pociśnięcie sporo ponad 100 km/h, no ale jeżeli ktoś kupuje np. ZR1 to nie po to żeby mielić się jak jakaś happy rodzinka w Golfie kombi 1.6 LPG. Ja wiem - na tor - szkoda, że do Poznania torów tutaj tyle, że aż sam nie wiem na który się wybrać

@Niewidoczny: Stary masz 100% racji - w stolicy choćby jest pełno 3-pasmówek gdzie nie jeździ się przepisowe 50,60,70,80 km/h (takie zwykle mają limity), a np. 100-120 km/h. Wiem, że to piractwo, ale jeżeli na to nie mamy wpływu to chociaż nie róbmy ku.rwa cyrku, że na takiej drodze jakiś jełop na prawym pasie tzw. "niedzielny kierowca", który leci sobie te 50 km/h i najchętniej na każdych światłach by miał czerwone, bo mu nie śpieszno, wręcz podziwia sobie otoczenie - puszcza pieszego. Ciekawe co ma zrobić wtedy reszta jadąca te 100 km/h. Jak Ty zahamujesz to masz szanse, że ktoś Ci w dupę przyp.ierdoli. Pieszy poczeka, sam zawsze jako pieszy czekam nie kombinuję, bo jeżdżę autem i wiem, że pieszy to nie latarnia - zwłaszcza w nocy.