USA rozwijały się dynamicznie, a ludziom żyło się bardzo dobrze. Stany stały się najpotężniejszym krajem na świecie. Oprócz położenia, wielkości powierzchni i sprawnej, choć grabieżczej polityki miały coś jeszcze - wolnorynkowy system republikański. Bardzo mały udział państwa w życiu obywateli, przez to niskie podatki. Ludzie musieli być odpowiedzialni za siebie, bo państwo nie zapewniało nic, oprócz minimum koniecznego. Z czasem lewi, czyli chcący żyć za cudzesy, zaczęli dokładać. A to zasiłek, emeryturę, darmową edukację, trochę kultury i opiekę medyczną. Oczywiście wszystko za pieniądze zabrane pod przymusem obywatelom. Przez to lawinowo zaczęły rosnąć wydatki państwa, liczba biorców socjalu zwiększyła się wielokrotnie od zakładanej, rozrosła się biurokracja, a podatki poszybowały. Oczywiście rozdmuchane państwo nie było w stanie utrzymywać się z pobieranych podatków i zaczęło pożyczać. Zadłużenie publiczne (kredyt na koszt przyszłych pokoleń) jest już na gigantycznym poziomie, niemożliwym do spłacenia. Ludzie zostali zdegenerowani i przestali pracować, przestali być odpowiedzialni. Gospodarka przestała być konkurencyjna. W efekcie zamiast dobrobytu i likwidacji niedoli, jest bieda i jeszcze więcej ludzkich nieszczęść. Do tego samego my dążymy.

Czekałem aż wyjdzie robocop A tak serio to w polsce za chwilę będziemy mieć podobny klimat jak nam obostrzeń covidowych nie poluzują,