Szkoda że to zdjęli z ramówki.

Mega zabawna historia: Moja siostrzenica jest totalnie zafiksowana na punkcie koni, wszystkie zeszyty w koniki, zabawki koniki, i jak na złość wszędzie ustawia zagrody... oczywiście dla koników. Ostatnio zaczęła dużo chodzić do kościoła. mój szwagier pyta się jej co tak dużo chodzi do kościoła, i wyraził obawę żeby tylko nie została zakonnicą... Kasia odparła - właśnie że będzie zakonnicą, co jej ojciec skwitował - Chyba cię po...ło. A po co ty chcesz zostać tą zakonnicą, spytał. A bo zakonnica to chodzi za końmi.... odparła córeczka. Oczywiście tatuś jej wytłumaczył, już jego córcia nie chodzi do kościoła.

Tak ogólnie - to gdyby te rusztowania były z bambusa, to by się tak łatwo nie złożyły.

Mój kolega po wypadku normalnie rozmawiał z ratownikami. Po kilku minutach padł jak długi, i następne 30 przeżył dni w śpiączce, naprawdę mało brakowało a by się nie obudził. Sam asekurowałem bezpośrednio po wypadku dziewczynę, która zmarła 2 godziny później w szpitalu, co prawda tuż po wypadku była nieprzytomna, ale stabilnie oddychała, i miała dobrze wyczuwalny puls.

To musiał być jeden z tych inżynierów i noblistów, o których mówił prezydent Gdanska.

Miałem iść , teraz się zastanawiam

Co bo byś kolego chciał go wyprzedzić i wszyscy ktorych wyprzedziłes musieli chamowac bo pan i władca jedzie i musi się hamsko zachować bo nie był by soba. Kultury to ucz się od ludzi którzy grzecznie jada jeden za drugim a nie cwaniakuja. ...

-: Tomasz396

Ja pierdzielę, mało brakowało a 3 miesiące wstecz w Pleszewie miałbym tak samo, z tym, że gość wiózł lekką kratownicę na lawecie samochodowej. Skręcał w prawo,a ładunek naszedł na 2/3 mojego pasa. Na szczęście dysponuję nie najgorszym refleksem i w ostatniej chwili zrobiłem test łosia. Pojechałem za gościem w bramę w którą skręcił, powiem tyle... sam nie wiedziałem że znam takie słowa...

Nie do końca bez sensu, zabudowania i bramy przy samej ulicy, wystarczy wybiegający pies, albo nie daj Boże dziecko i tragedia gotowa. Trochę ostatnio pojeździłem po Niemczech i Holandii, tam nikogo takie ograniczenia nie dziwią, ba nawet jest niewielki odsetek kierowców, który je łamie.

Akcja autostopowicz.
W lipcu zacząłem coś z sobą robić, aktywność fizyczna ile się dało i gdzie się dało. Na początku sierpnia na maksa wciągnięty w całe to bieganie, chodzenie, pływanie, itd. wybrałem się z buta do dentysty - na fotelu podczas zabiegu ktoś dzwoni. Po opuszczeniu gabinetu oddzwaniam - kurier.
- Mam paczkę, byłem, pana nie było (cholera o 9 już roznosił?), ja już jestem gdzie indziej, zaraz jadę poza miasto. Jutro możesz odebrać ch#% wie gdzie.
- Ekstra po to biorę kuriera aby po paczki samemu jeździć...
Ale, okazało się że jest niedaleko - ponad dwa kilometry ode mnie jeszcze przez 5-10 min. Cholera myślę sobie, biegać nie mogę dent. zakazała wysiłku fizycznego to podejdę troszkę pod budynek ZUS i zapytam czy ktoś jadący w tą samą stronę podrzuci.
NIKT!
Jeszcze z pretensją do mnie, że jak śmiałem podejść gdy zatrzymała się przed znakiem STOP i zapytać o podwózkę.
Najbardziej zabawne w tym jest to że jestem szczupły, morda powiedzmy wyjściowa - na jakiegoś zbira co chciałby kierowcy dać w mordę a przy okazji okraść nie wyglądam. Środek miasta, droga prosta. Wszyscy jada w tą samą stron (na której mi zależało), niedaleko komenda policji, ludzi pełno godz. 9... ale NIKT nie chciał pomóc. Czy to facet, czy kobieta, czy kilku facetów jadących autem, czy nawet kurier z innej firmy. Wszyscy mieli "mój problem" w d*pie.

Koleżanki śmiały się jak im to opowiadałem. Wiedziały że nie jestem osobą, która przyparta do muru będzie wstydziła się poprosić o pomoc.

PS Może gdybym poczekał 30 min, albo dosiadł się do taksówki wyglądałoby to inaczej.

Nie do końca bez sensu, zabudowania i bramy przy samej ulicy, wystarczy wybiegający pies, albo nie daj Boże dziecko i tragedia gotowa. Trochę ostatnio pojeździłem po Niemczech i Holandii, tam nikogo takie ograniczenia nie dziwią, ba nawet jest niewielki odsetek kierowców, który je łamie.

Nie do końca bez sensu, zabudowania i bramy przy samej ulicy, wystarczy wybiegający pies, albo nie daj Boże dziecko i tragedia gotowa. Trochę ostatnio pojeździłem po Niemczech i Holandii, tam nikogo takie ograniczenia nie dziwią, ba nawet jest niewielki odsetek kierowców, który je łamie.

Jeden z kierowców u nie w firmie, autem ciężarowym z przyczepą wjechał nie w tą drogę co powinien. Był zmuszony cofać (z normalną przyczepą dwuosiową) około 3 kilometrów. Mówi że się wtedy nauczył cofać z przyczepą....

Żaj@%iste... he he

Komentator the best!!!