Kiedys zbajerowalem najpiekniejsza dziewczyne w miescie na podobne odglosy. Jak je uslyszala to pytala wszystkich skad sie wydobywaja tak cudownie melodyjne dzwieki. Akurat wtedy bylem sam jadlem golonke, popijalem browarem i dzierzylem pilota w reku ogladajac mecz. Podobno wiele czasu jej zajelo dojscie do tego cudownego zrodla - czyli do mnie. Pamietam nasze poczatki jak staralem sie jej zaimponowac. Zabralem ja na wykwintna kolacje do ekskluzywnej restauracji. Najedlismy sie do oporu frytek, bigosu, grochowy i fasolowej. Kiedy jadlem staralem sie caly czas dzentelmensko siorbac kompot i dlubac palcem w zebach. Najbardziej jej imponowalo jednak bekanie z ulewaniem do talerza i eleganckie drapanie po czterech literach. Ale wymiekla i zakochala sie bez reszty kiedy wstalismy od stolu i zaczalem wydawac swoje melodyjne dzwieki ktore wczesniej zwabily ja do mnie. Wydmuchalem z siebie dla niej Celin Dion - My heart will go on...