No bo kur.wa od wczoraj wiadomo, że za równo na szczeblu krajowym jak i w jednostkach samorządu terytorialnego nie zasiadają najwyższej klasy specjaliści z zakresu ekonomii, prawa i politologi, a różnorakie "ekipy". Ja pier.dolę przecież każdy logicznie myślący człowiek wie, że po PRL znajomi znajomych łapiący wszelkie państwowe posadki czy wygrywający wybory to głąby, a nie jakaś elita polityczna. Okej w innych krajach też są różne hermetyczne ekipy, które trzymają się razem, ale no cóż w takich Niemczech elity polityczne rozwijały się przez ponad pół wieku, a u nas pół wieku w stołki pierdziały gamonie, którym nierzadko bałbym się polecić czynność typu przeczytanie W pustyni i w puszczy w obawie, że dostaną migreny od przeciążenia dysku. To oni objęli władzę po 89, ich krewni, a dzisiaj nierzadko też potomkowie. Wiedza, którą tu przekazałem jest tak cholernie tajemna, że chyba zamknę się w kiblu w obawie przed wizytą ABW.

Twój ruch to największe gówno...

"Jestem yyyyy, wdrażam się dopiero, mogę nie pamiętać tej daty" Wygląda jak lekko upośledzony, a jak już się odezwał, to tylko rozwiał wszelkie wątpliwości wątpliwości.

Są kandydatami do koryta we władzy samorządowej i dla nich najważniejsze jest, żeby tylko było ono pełne. To jak się dane koryto dokładnie nazywa, to już nie jest takie istotne.

I weź głosuj na takiego młotka.

oni nie muszą wiedzieć po co kandydują i do jakich instytucji... ważne żeby wiedzieli na co potem mają głosować (jak już ktoś im wyda polecenie)