Bałbym się tam wjechać.

Problem z powodzianami jest taki sam jak z ludźmi z Afryki północnej - jedni i drudzy mają dość poważny problem, jedni cierpią przez powodzie, a drudzy mają problemy z dostępem do żywności i wody z powodu pustynnego klimatu. Jedno pytanie - kto wam kur.wa każe mieszkać w miejscu gdzie można zdechnąć lub stracić wszystko znacznie szybciej niż na innych terenach? Gdyby Warszawę zalewały powodzie takie jak na Małopolsce to spier.doliłbym z tego miasta po pierwszym sezonie i żaden kur.wa ŻADEN sentyment by mnie tu nie trzymał ani chwili dłużej. No ale to może jak z pewną babcią z USA, której zdesperowany milioner oferował za dom ponad milion bucksów (przy realnej wartości rynkowej niespełna 200 tys. dolców) z powodów rodzinnych (za wszelką cenę chciał mieszkać w tamtej dzielnicy), a ta mu pier.doliła, że mieszka tam od 17 lat i nie odda swojego dobytku za żadne skarby. No ale skoro ktoś woli drapać się po du.pie na swojej ojcowiźnie niż mieszkać na terenie BEZ POWODZI to niech się sam zabunkruje na dachu, a nie lamentuje, że mu rząd nie pomaga.

I ta wycieraczka zasuwająca non stop na lewo i prawo, mimo, że prawie nie pada...

O jejku coś strasznego, o jejku, aż mnie dupa boli o jejku

co w tym dziwnego/strasznego? Cała ta dolina powstała dlatego że woda tamtędy zapierdala.