Przy lufie miał specjalną zapadkę, która pozwoliła mu strzelać samodzielnie, kładł pocisk i ściskał lufę a pocisk wpadał i wystrzeliwał. Niestety przy ostatnim wystrzale puścił ją za szybko, wróciła na swoje miejsce, pocisk zahaczył, a że pociski moździerzowe wybuchają przy uderzeniu o coś to takie są efekty.

O boże ale narobił!!! Jak by ci się takie rozpleniły po mieszkaniu i zobaczyłbyś jakie są upierdliwe i znalazłbyś o wiele bardziej wyszukane sposoby na ich uśmiercanie i uwierz mi, ale miałbyś w dupie czy cierpią. Jak byłem mały to mieszkałem w starym domu, gdzie mrówek było pełno, potrafiły podpieprzać cukier z cukierniczki albo zlazły się całą chmarą do szklanki w której była coca cola. To brało się taką szklankę i pod kran, czasem kapnąłem trochę płynu do naczyń i patrzyłem jak toną. Albo lupą się podpalało jak słońce mocno grzało, ale to raczej na podwórku, bo palone mrówki śmierdzą. No albo lakier do włosów...