mikster. Oczywiście że inżynier to nie magister. To są dwa różne tytuły. Nie zawsze jest tak że tytuł inżyniera dostajesz za free bez egzaminu. Ja miałem studia dzielone. Zdawałem egzamin oraz broniłem pracę inżynierską by potem studiować na innym wydziale by znów po 2 latach zdawać egzamin magisterski i bronic pracy magisterskiej. Powiem tak. Nie mając studiów inżynierskich lub licencjackich nie można kontynuować studiów magisterskich. Tym samym inżynierski tytuł jest niższy niż magisterski. Ponieważ kobieta miała tytuł inż wiedziałem że nie miała wykształcenia ekonomicznego a oferta pracy była na stanowisko o tym profilu tak więc to logiczne że babka nie miała o tym pojęcia i nawet nie mogła ze mną przeprowadzic rozmowy w tym kierunku.. jeszcze jakieś pytania?

osmas. Inżynier na stanowisku kierowniczym może decydować o zatrudnieniu na swojej jednostce. I tak było w tym przypadku. Oferta pracy była z urzędu pracy. Potem przyszła odmowna opinia którą mi okazano w UP i na pieczątce był tytuł inż. Niezależnie czego inżynier. A co widzisz w tym dziwnego że inż decyduje o tym kogo przyjąć do pracy? Równie dobrze mógł to być inny tytuł. Ważne że była kierowniczką i mogła decydować kogo przyjąć na ten akurat market. Pewnie inżynier kojarzy Ci się z jedynie z biurem projektowym i deską kreślarską otóż inżynierem można zostać w wielu zawodach. Jednego jestem pewien. Starałem się wtedy o pracę jako ekonomista do papierkowej roboty w tym markecie. Ponieważ kobieta miała jedynie inż nie mogła mieć wykształcenia ekonomicznego. Bo tytułu inż nie daje się na ekonomicznych uczelniach. Tak więc to logiczne że odrzuciła moje CV bo miałem za dobre kwalifikacje wobec jej wykształcenia i do tego jako człowiek z wyższym wykształceniem pewnie oczekiwał bym wyższego wynagrodzenia niż minimalne.. i słusznie pomyślała choć do tego etapu rozmowy nigdy nie doszło.

ja jeszcze dodam do komenta hunter91 czasem taki papierek wręcz moze zaszkodzić. Miałem kiedyś przypadek że starałem się o pracę u kobiety kierowniczki marketu która miała tytuł inż. Ja byłem świeżo upieczonym mgr. Pani wzięła CV poczytała i mówi: a więc jest Pan magistrem? Ja mówię tak skończyłem studia magisterskie ukończone dyplomem.
Po czym powiedziała że da znać. No i oczywiście nie dała znać bo po co jej podwładny wyżej wykształcony. To przecież potencjalne ryzyko że zostanie wygryziona bo ma niższe kwalifikacje. Jak się potem dowiedziałem pracowały tam osoby tylko po średniej szkole. Kierowniczka była cwana i zatrudniała tylko kogoś o niższym wykształceniu niż sama miała

taa oczywiście... tylko że ten tłum zebrał się dopiero wtedy jak zaczęli się z nim szarpać i wcale się ludziom nie dziwię. Tłum tu niczego nie prowokował. Mieli prawo go zatrzymać ale nie w przypadku złego zaparkowania! Mogli go skuć w przypadku popełnienia przestępstwa a nie najlżejszego wykroczenia drogowego czyli złego i tyle w temacie

bzdury opowiadasz. To było ubezwłasnowolnienie. Powinni go spisać, wystawić mandat a nie skuwać. Skoro coś przeskrobał większego wzywa się policje. Nie widzę wśród nich policjanta.

tu chodzi o coś więcej niż rozróby na meczach.. oglądnij raz jeszcze

qbis23 jak ja czytałem (o Syrenie Sport) oraz uczyłem sie o polskiej motoryzacji to nawet milanosa nie było jak również Internetu.
Polonez bazował na Fiacie 125p który jak napewno wiesz nie był polskim samochodem więc sam Polonez nie jest do końca Polską konstrukcją.. poza tym nie był też szczytem możliwości myśli technicznej jak na owe czasy.
Prawda jest taka że polski przesmysł motoryzacyjny miał lepsze chwile w historii ale gdyby nie fakt że Polska Ludowa była izolowana od zachodu to Polacy nie kupowali by maluchów i fiatów czy tez polonezów. Polskie samochody były mocno zacofane względem zachodniego rynku motoryzacyjnego. Nie słyszałem nigdy o przypadku żeby ktoś z zachodu sprowadzał z Polski samochód (może kolekcjonerzy jedynie)"Polski" samochód napewno nie był marzeniem ani Niemca ani Francuza czy też Anglika lub Włocha. Za to ich auta były marzeniem Polaków.
Polski rynek motoryzacyjny miał dobrych iżnynierów i była szansa by się prężnie rozwijał ale niestety ustrój był jaki był i sowieci blokowali wszystko co lepsze niż sami zrobili.
Rynek motoryzacyjny i jego świetność nie liczy się jednym egzemplarzem (prototypem) ale tym czy udało się go wprowadzić do produkcji seryjnej oraz osiągać zysk ze sprzedaży (bo tylko wtedy ma sens jego produkcja) Sukces zaś jest wtedy że auto jest lepsze niż inne dostępne w swojej klasie (innych marek w tym zagranicznych) i staje się konkurencyjne.. ja jakoś nie znam takiej historii polskiego rynku motoryzacyjnego..
Osobiście uważam że polski rynek motoryzacyjny był zacofany wględem zachodu (np Niemiec o jakieś 5-10 lat) a względem USA nawet o 20 lat)
w 2001r kolega kupił Chevroleta rocznik 80ty. Nie jakaś limuzyna. Zwykłe przeciętne auto tzw "Kovalskyego" Pełna elektryka, szyby, siedzenia, lusterka, centralne zamki, wspomagania kierownicy, hamulców podgrzewane siedzenia i co dusza zapragnie.. i wszystko działało mimo że auto stało 10 lat zarośnięte chaszczami. A co miał taki polonez czy fiat 125p rocznik 1980? Jesli miał elektryczny spryskiwacz szyb to już był wyczyn nie mówiąc o wspomaganiu kierownicy i całej reszcie.
Niestety nie nasza to wina że sowieci nas udupili ale nie mamy się czym pochwalić w dziedzinie nowoczesnej motoryzacji niezależnie od roku w którym będziemy to analizować. Te przechwałki są tylko w propagandowych filmach archiwalnych Polskiej Kroniki Filmowej.. tylko na podstawie tego można sądzić że było inaczej niż naprawdę było.

niewiele w tym prawdy.. nigdy nie mieliśmy się czym pochwalić.. prawie wszystko co było, było na licencji innych marek lub projektach czy tez podzespołach marek zagranicznych. Polska motoryzacja była zawsze zacofana na wprost krajów spoza bloku komunistycznego.
Jedyną nadzieją i czymś na czasie była Syrena Sport ale nigdy nie weszła do produkcji i sądzę że silnik jaki w tym jednym egzemplarzu był nie kipiał nowoczesnością. Jedynie linia nadwozia była awangardowa jak na owe czasy.