Obecnie studiuję m.in. materiałoznawstwo. Profesorowie mają praktyczne doświadczenie dot. jakości produktów. Dowiedziałem się, że wszystko projektuje się teraz nie aby było najtrwalsze, ale żeby elementy składowe uległy zniszczeniu możliwie w tym samym czasie (po upływie gwarancji).
Faktycznie nie opłaca się robić wysoko-jakościowych produktów, ponieważ klient by już do nas nie zawitał, a będzie coraz gorzej.
Słyszeliście o urządzeniach np. z ograniczonym procesorem zegara? Urządzenie działa, póki nie osiągnie pewnej daty, wtedy siada procesor taktujący i możesz co najwyżej kupić nowe urządzenie albo wymienić całą płytę główną (której już nie produkują).

Stary w fordzie mondeo 2.0 tdci 130 KM 2002 (od nowości) w ciągu niecałych 200 tys. km zaliczyłem 2 nowe turbosprężarki, 3 zestawy wtryskiwaczy, 3 koła pasowe, 1 dwumas, 1 alternator, maglownicę, a o elementach zawieszenia nie wspomnę. Dobrze, że to Ford i części nie były kosmicznie drogie, co nie zmienia faktu, że jakby to zsumować to pewnie człowiek miałby w garażu nowego kompakta pokroju VW Golfa. Nawet nie wspomnę jakie koszty przynosi eksploatowanie BMW. Zobaczyć wystarczy stare merce taksówkarskie...te okularniki są nie do zarżnięcia. Znajomy mówił, że najnowsze Passaty jak i Passaty CC co chwilę na naprawy gwarancyjne wpadają, a przecież to VW nie jakiś Hyundai, który z resztą w chwili obecnej jest niczego sobie.