Przyszedlem do gabinetu zastepcy komendanta przebrany za zgarbiona babcie z kobialka tulipanow wedzonych z prazona cebulka. Zaproponowalem za calos piec zlotych ale widac, ze dla komendanta byla to zdzierstwo i zawolal podwladnych by Ci sila mnie usuneli z posterunku wlepiajac przy okazji mandat. Kiedy podchodzili do mnie krew mi zabuzowala tak mocno, ze zrobilem sie zielony, zylasty i swoje gabaryty powiekiszylem o ok. osiem razy. Przed wystraszonymi strozami prawa stanal teraz wyprostowany zielony koles wazacy ok. 650 kg suchej masy miesniowej. Dwoch posterunkowych pacnalem z liscia tak, ze swoje miejsce znalezli na obrazie Damy z Lasiczka w taki sposob, ze wygladalo to jakby byli tam od zawsze. Kiedy podchodzilem do komendanta wyczulem straszna won puszczanych bezwiednie wiatrow. Wbilem mu dwa palce w oczodoly i poprzeciagalem go po biurku kilkaset razy az powypadaly mu z kieszeni zdjecia malych chlopcow. Kiedy odpadla glowa wlozylem w jej miejsce jego buta i posadzilem jak nalezy. Ochlonawszy wrocilem do postaci biednej babuni z garbem. Zabralem kobialke z wedzonymi tulipanami i wyszedlem jakby nigdy nic. Podobno nowy komendant jest bardzo wyrozumialy i kazdemu przekraczajacemu przepisy daje kwiata i nagrode pieniezna...